PARAFIA
LSO
WARTO PRZECZYTAĆ
Czytelnia
- Szczegóły
- Odsłony: 7
Kard. Ryś do przyszłych organistów: nie możesz być mistrzem śpiewanej modlitwy, jeśli sam się nie modlisz śpiewem!
Autor: ks. Paweł Kłys 15 listopada 2023 źródło: https://www.archidiecezja.lodz.pl/
- Nie możesz być sędzią – mówi księga – jeśli nie stosujesz się do prawa. Nie możesz być mistrzem śpiewanej modlitwy, jeśli sam się nie modlisz śpiewem. To jest odpowiedzialność, to jest wyróżnienie, kiedy Pan nam powierza innych ludzi, kiedy Pan nas zaprasza do jakiegoś przewodzenia innym. To jest łaska, to jest zaproszenie, to jest wyróżnienie, to jest niesłychane zaufanie ze strony Pana Boga, że Bóg mi powierza drugiego człowieka – powierza mi tych, którzy przyjdą na liturgię do kościoła, a ja mam im przewodzić.- mówił kardynał Grzegorz Ryś.
W wigilię wspomnienia św. Cecylii – patronki śpiewu kościelnego i organistów - w parafii pw. Najświętszego Serce Jezusowego i św. Małgorzaty Marii Alacoque Mszy świętej w intencji słuchaczy Archidiecezjalnego Studium Organistowskiego i jego absolwentów modlił się kardynał Grzegorz Ryś – metropolita łódzki.
W homilii skierowanej do studentów studium Muzyki Kościelnej metropolita łódzki powiedział -jesteśmy we wspólnocie ludzi, którzy mają być przewodnikami wiary dla innych w śpiewie - w modlitwie śpiewem - w modlitwie muzyką. Umiecie pięknie grać, i umiecie fantastycznie śpiewać, a może nawet – daj Boże – umiecie zachęcić innych do śpiewu, a może potraficie poprowadzić innych do modlitwy śpiewem. Czy sami się modlicie tą wykonywaną muzyką, tym wykonywanym śpiewem? Czy to jest przestrzeń waszej modlitwy? Bo jeśli nie, to jak możecie innych prowadzić ku takiej modlitwie? – pytał przyszłych organistów metropolita łódzki.
Odwołując się do księgi mądrości kaznodzieja zauważył - każdy kto jest pasterzem najpierw jest owcą. Jak ktoś nie pamięta co znaczy być owcą, jeśli ktoś nie pamięta co znaczy być w owczarni, to nie będzie żadnym pasterzem. Nie możesz być sędzią – mówi księga – jeśli nie stosujesz się do prawa. Nie możesz być mistrzem śpiewanej modlitwy, jeśli sam się nie modlisz śpiewem. To jest odpowiedzialność, to jest wyróżnienie, kiedy Pan nam powierza innych ludzi, kiedy Pan nas zaprasza do jakiegoś przewodzenia innym. To jest łaska, to jest zaproszenie, to jest wyróżnienie, to jest niesłychane zaufanie ze strony Pana Boga, że Bóg mi powierza drugiego człowieka – powierza mi tych, którzy przyjdą na liturgię do kościoła, a ja mam im przewodzić. Bóg mi powierza innych ludzi. To wielkie zaufanie ze strony Pana Boga To nie jest tylko kwesta nauczenia się kilku technicznych umiejętności, to jest najpierw pytanie o to, czy sam żyję tym, do czego innych prowadzę. – zaznaczył hierarcha.
Po Eucharystii w gmachu Studium Muzyki Kościelnej Archidiecezji Łódzkiej – znajdującego się w sąsiedztwie świątyni - odbyło się poświęcenie i prezentacja nowych organów, które zostały podarowane przez anonimowego darczyńcę. Jak zapewnia ks. Grzegorz Kopytowski – organy będą wykorzystywane nie tylko do koncertowania, ale przede wszystkim będą służyły słuchaczom Studium do ćwiczeń.
Nowy instrument poświęcił metropolita łódzki, a prezentacji organów dokonał organista katedralny i wykładowca Studium - Dawid Długosz. Uczestnicy uroczystości wysłuchali również krótkiego koncertu w czasie którego wykonano utwory: Dietricha Buxtehude [1637-1707] - Preludium, Fuga i Ciaccona C-dur BuxWV 137; Johanna Sebastiana Bacha [1685-1750] - Preludium chorałowe Schmücke dich o liebe Seele BWV 654; Mieczysława Surzyńskiego [1866-1924] - Trio na temat pieśni kościelnej U drzwi Twoich stoję, Panie ze zbioru Rok w pieśni kościelnej op. 42 oraz Mariana Sawy [1937-2005] - Fresk gregoriański.
Studium powstało na mocy dekretu Arcybiskupa Metropolity Łódzkiego i działa w ramach Komisji ds. Liturgii i Muzyki Kościelnej Archidiecezji Łódzkiej. Celem Studium Organistowskiego jest przygotowanie do samodzielnego wykonywania funkcji organisty kościelnego oraz animatora życia muzycznego w parafii. Program nauczania realizowany jest w cyklu 5-letnim, w trybie zajęć wykładowych (grupowych) oraz indywidualnych (fortepian, organy). Zajęcia wykładowe obejmują następujące przedmioty: zasady muzyki, kształcenie słuchu, harmonia, emisja głosu, śpiew liturgiczny, chorał gregoriański, chór, historia muzyki kościelnej, liturgika, prawodawstwo muzyki kościelnej, formy muzyczne, organoznawstwo.
- Szczegóły
- Odsłony: 9
Ks. Tomasz Horak dodane 18.11.2023 09:00 źródło: https://opole.gosc.pl/
Gdy w przestrzeni obrad Sejmu widzimy i słyszymy odbicie telewizyjnych przepychanek, to jest nam przykro. I to bardzo. Mamy jednak nadzieję, że mimo wszystko Polska odzyska ten poziomu blasku, który Jej przynależy.
Czy mogą być wszyscy jednego ducha i jednej myśli? I słowa jednego? Nie mogą. Dlaczego? Bo z tą ludzką zgodą bądź przeciwnością myśli, planów, zamysłów, działań to tak, jak z wodną elektrownią. Jeśliby woda w obu zbiornikach była na takim samym poziomie, turbiny ani drgną, prądnice energii nie dadzą, żarówka nie mrugnie. Zatem – poziomy obu zbiorników muszą być różne; im bardziej, tym więcej energii w całym układzie się wzbudzi. Jest jedno ale… Ale woda i jej przepływ muszą być pod pełną kontrolą, by turbiny i generatory nie wymknęły się spod woli człowieka. By nie powstały rysy i pęknięcia bloków, by wibracje nie spowodowały rozsypania elektrowni. I nie tylko to. Zniszczenie zapory powoduje zalanie i katastrofę ogromnych nieraz obszarów wraz z całą ich strukturą, a także mieszkańcami. Obraz uproszczony, ale – sądzę – wymowny. Zresztą mieliśmy do niego dramatyczną ilustrację, gdy Rosjanie tak właśnie zniszczyli zaporę na Dnieprze i ogromne obszary Naddnieprza.
Wibracje, rysy i pęknięcia… Katastrofa. Nie mogą być wszyscy jednego ducha i jednej myśli. Ale też nie mogą być niszczycielami fundamentów, na których nasz świat i jego społeczna struktura są posadowione. A wszystko zaczyna się od małych, niby to niewiele znaczących spraw. Ot, oglądałem telewizyjny program, uczestnicy dobrani tak, by różnic i kontrastów nie brakło. Nie będę zdradzał nazwy spektaklu – nieistotne. Wystarczy, że wśród gości znajdzie się ktoś, kto usiłuje zdominować i zakrzyczeć innych. Wystarczy jedna osoba. I po chwili wszyscy mówią równocześnie, z tego połowa krzyczy. Kilku milczy kręcąc głową w geście dezaprobaty. Treść słów nie dociera do nikogo ani w studio, ani w domach odbiorców. Zresztą odbiorcy już nie są odbiorcami, bombardowani krzykiem awanturników. Prowadzący kręci się bezradny, w efekcie i jego nikt nie słyszy. Dobrze by było, gdyby miał w kieszeni taki pstryczek z napisem „all off”. Nie ma, bo byłby to antydemokratyczny atrybut.
I co mogę? Nic? Nieprawda. Mogę zmienić kanał i oglądać Shreka. Mogę wyłączyć telewizor, mogę w przystępie irytacji spowodowanej draką w tym antycyrku pociągnąć za kabel od anteny. Zrobiło się cicho… Na ekranie „No signal” i słychać tylko, jak mój wierny pies nerwowo podszczekuje przez sen. Nerwowo, bo i jemu atmosfera się udzieliła. Po chwili się uciszył… W zestawieniu z rzeczywistością ów spektakl był tylko denerwującą ułudą. Wszelako…
Wszelako po niedługim czasie patrzę i słucham… Inne gremium, inna przestrzeń, inne dekoracje i deklaracje, inny prowadzący. Ale atmosfera podobna – gorąca. Chwilami, mimo nieco innego tonu mówiących, napastliwa, Prowadzący spektakl spiker chwilami się gubi, niezgrabnie usiłując to tuszować. Niektórzy mówcy zapętlili się własnymi słowy. Czegoś innego się spodziewałem w tym „programie”. A treściowo? Niektóre wystąpienia były na miejscu. W sumie jednak widziałem i słyszałem nie to, czego oczekiwałem. O szczegółach zamilczę, bo nie o detale tu chodzi. W tym show centralnym tematem była oczywiście polityka. To nie znaczy, że była to naprawdę polityka. Oglądaliśmy raczej wykrzywioną jej postać.
Komentatorem politycznym nie jestem. Raczej obserwatorem etycznym, który od lat usiłuje wspierać czytelników w widzeniu (nawet nie w ocenianiu) świata w skali dobro – zło. Jeśli w przestrzeni obrad Sejmu widzę i słyszę odbicie wspomnianych telewizyjnych przepychanek, to jest mi przykro. Po prostu przykro. Mam nadzieję, że mimo wszystko Majestat Najjaśniejszej Rzeczypospolitej dojdzie do takiego poziomu blasku, który mu przynależy. Miliony Polaków blask wybierało, nie odcienie szarości. Tyle, że ani jeden, ani nawet stu sprawiedliwych nie jest w stanie wiele zmienić. Ale czy kilkuset wybranych nie powinno spełnić oczekiwań kilku milionów wyborców? Tym bardziej, że tych drugich było rekordowo wielu.
Post scriptum. Dolary przeciw orzechom, że za cztery lata wybierających może być wyraźnie mniej. No bo jak na nic wpływu nie mam, to już lepiej na grzyby, nieprawdaż? Komu na tym zależy?
- Szczegóły
- Odsłony: 6
Monika Hyla Niedziela Ogólnopolska 46/2009, str. 23 źródło: https://www.niedziela.pl/
Panno święta, co Jasnej bronisz Częstochowy I w Ostrej świecisz Bramie! Ty, co gród zamkowy Nowogródzki ochraniasz z jego wiernym ludem! Jak mnie dziecko do zdrowia powróciłaś cudem...
(Adam Mickiewicz)
Któż z nas nie zna słów z Inwokacji do „Pana Tadeusza”! Któż z nas nie zna historii o cudownym uzdrowieniu Adama Mickiewicza przez Maryję! 16 listopada przypada święto Najświętszej Maryi Panny Ostrobramskiej, zwanej prosto, od serca - Matką Miłosierdzia.
Dlaczego „Ostra” brama?
Historycy specjalizujący się w średniowiecznych zwyczajach wspominają o umieszczaniu we wnękach wież bramnych, nad bramą, świętych obrazów. Wilno miało pięć (później dziewięć) bram miejskich. Wśród nich była Brama Miednicka (od drogi prowadzącej do Miednik), nazywana Ostrą, od nazwy południowego przedmieścia „Ostry Koniec”. Stąd przyjęło się, że cudami słynący obraz Maryi jest z Ostrej Bramy, a nie z Bramy Miednickiej.
Na bramie pierwotnie znajdował się napis w języku polskim: „Matko Miłosierdzia, pod Twoją obronę uciekamy się”, jednak w 1867 r., z polecenia Rosjan, zamieniono go na napis w języku łacińskim. Po odzyskaniu Wilna przez Polskę pierwotny napis przywrócono, jednak po 1946 r. ponownie go usunięto, zastępując łacińskim.
Miłosierdzie w Ostrej Bramie
Ostra Brama wiąże się w istotny sposób z kultem Miłosierdzia Bożego nie tylko dzięki wizerunkowi Matki Miłosierdzia. Znany obraz Jezusa Miłosiernego został namalowany w Wilnie przez Eugeniusza Kazimirowskiego i wystawiony publicznie właśnie w Ostrej Bramie w dniach 26-28 kwietnia1935 r. To tutaj św. Faustyna miała wizję triumfu Miłosierdzia Bożego.
Nie znamy twórcy obrazu Panny Świętej. Matka Miłosierdzia pochyla głowę w prawo, Jej smukłą szyję zdobi szal. Twarz Maryi jest poważna, półprzymknięte oczy dodają Jej powagi, ręce trzyma skrzyżowane na piersiach. Nieodłącznie przedstawiana jest z półksiężycem - w dolnej części obrazu. Srebrzysty półksiężyc z wygrawerowanym napisem: „Dzięki Tobie składam, Matko Boska, za wysłuchanie próśb moich i proszę Cię, Matko Miłosierdzia, zachowaj mnie w łasce” jest wotum z 1849 r. Wota rozmaitych kształtów pokrywają ściany całej niewielkiej kaplicy.
Nie każdy wie, że jest to jeden z nielicznych obrazów Matki Bożej z dwiema koronami (nałożonymi jedna na drugą). Korony są ze złoconego srebra: jedna barokowa dla Królowej Niebios, druga rokokowa dla Królowej Polski.
Do kaplicy prowadzą schody, które pielgrzymi często pokonują na kolanach. Marszałek Polski Józef Piłsudski był wielkim czcicielem Pani z Ostrej Bramy, wizerunek Maryi Ostrobramskiej miał nad swoim łóżkiem. Po zajęciu Wilna marszałek na kolanach przeszedł długie schody wiodące do cudownej kaplicy. Papież Pius XI był świadkiem, jak Piłsudski modlił się żarliwie przed cudownym Obrazem i dał do poświęcenia dwa obrazki przedstawiające Matkę Miłosierdzia, aby je zawiesić nad łóżkami jego córek. Kiedy marszałek umarł, do trumny włożono mu sygnet z wizerunkiem Matki Bożej Ostrobramskiej.
Cuda
Co roku w listopadzie w Ostrej Bramie wierni i pielgrzymi odmawiają tzw. Godzinki Ostrobramskie ku czci Najświętszej Maryi Panny. Ich treścią są m.in. cuda i łaski, jakich Matka Miłosierdzia nie szczędziła w ciągu wieków swoim czcicielom.
W 1715 r. pożar strawił drewnianą kaplicę. Cudowny obraz wyniósł z pożaru młody zakonnik. Było to cudowne zdarzenie, gdyż zwykle obraz niosło czterech mężczyzn.
13 marca 1744 r. Józef Porzecki, czerpiąc wodę ze studni, nagle przechylił się i wpadł do niej, ale wpadając, zawołał: „Najświętsza Panno Ostrobramska, ratuj!”. Został cudem „zatrzymany” w połowie studni i wyszedł z niej bez niczyjej pomocy.
Kamienie mówić będą
Warto wspomnieć, że Stanisław Moniuszko darzył osobistym kultem Matuchnę Wileńską i napisał aż cztery „litanie Ostrobramskie”. Kompozytor przyjechał do Wilna dzięki damie swego serca Aleksandrze Mullerównie. Ślub z ukochaną i wymiana obrączek miały miejsce przed cudownym obrazem Matki Bożej.
W Polsce około 30 parafii ma za patronkę Matkę Bożą Ostrobramską. W Augustowie przy przystani jest ciekawy pomnik ze śrubą okrętu. Tkwi w nim kamień, który został tak wydrążony przez wodę, że przypomina wizerunek Matki Bożej Ostrobramskiej.
Uzdrowienia Maryjne
Trudno sobie dziś wyobrazić literaturę polską bez Adama Mickiewicza. Matka z Ostrej Bramy nie uzdrowiła go jednak z grypy czy innej choroby wieku dziecięcego, jak się powszechnie sądzi. Wynajęta niania, trzymając chłopca na ręku, wychyliła się z okna wysokiego budynku, a ten wypadł jej z rąk na bruk. Wskutek upadku z wysoka chłopczyk stracił przytomność i mimo zabiegów lekarza nie odzyskiwał świadomości. Wszyscy stracili nadzieję na powrót do zdrowia malca, jednak zrozpaczona matka ofiarowała życie syna Najświętszej Maryi Pannie. Wówczas nastąpił cud: Adaś nie tylko odzyskał przytomność, ale również zdrowie.
Również sługa Boży Jan Paweł II przypisywał Maryi uratowanie z zamachu 13 maja 1981 r. Papież powiedział 13 maja 1994 r.: „Kiedy mogłem kontemplować oblicze Matki Bożej w sanktuarium w Ostrej Bramie w Wilnie, skierowałem do Niej słowa wielkiego polskiego poety Adama Mickiewicza: «Panno święta...». Powiedziałem to na koniec modlitwy różańcowej odmówionej w sanktuarium ostrobramskim. I głos mi się załamał...”.
2009-12-31 00:00
- Szczegóły
- Odsłony: 9
Damian Krawczykowski /"Niedziela Młodych" nr 4/2021 źródło: https://www.niedziela.pl/
W jaki sposób dobrze się modlić? Co właściwie znaczy dobra modlitwa? Jak się do niej przygotować, ile ma trwać? Czy więcej mówić, czy słuchać? Oto 5 tajników dobrej modlitwy!
Bądź na bieżąco!
Już uczniowie Pana zadręczali się pytaniami o dobrą modlitwę, na co wskazuje fragment Ewangelii wg św. Łukasza: „Gdy Jezus przebywał w jakimś miejscu na modlitwie i skończył ją, rzekł jeden z uczniów do Niego: «Panie, naucz nas się modlić, jak i Jan nauczył swoich uczniów»” (11, 1). Poniżej 5 pomocnych wskazówek dobrej modlitwy.
1. Miejsce
Miejsce modlitwy to pierwsza kwestia, o którą musimy zadbać. Jak nauczał nas sam Jezus:„Ty zaś, gdy chcesz się modlić, wejdź do swej izdebki, zamknij drzwi i módl się do Ojca twego, który jest w ukryciu” (Mt 6, 6). Odpowiednie miejsce do modlitwy, z dala od zgiełku, zabiegania i wszechobecnej krzątaniny, to fundament dobrej rozmowy z Bogiem. Jezus, gdy zaprasza nas do modlitwy, pragnie, aby było to osobiste spotkanie miłości. Możemy modlić się w kościele, kaplicy, ale także we własnym domu czy nawet w ogrodzie. Znajdźmy samotne, zaciszne miejsce i zapragnijmy spotkania z samym Bogiem. To pragnienie to połowa sukcesu.
2. Czas
Czy każdy czas jest dobry na modlitwę? Zapewne, ale lepiej znaleźć odpowiedni moment, który pozwoli nam zatrzymać się z Bogiem na dłuższą chwilę. Oczywiście, nie kwestionuję łask płynących z aktów strzelistych czy krótkich westchnień do Boga np. podczas pracy. Skupmy się jednak na dłuższej modlitwie. Warto znaleźć w swoim zabieganym dniu czas tylko dla Boga. Odłóżmy wtedy na bok inne rzeczy, wyciszmy smartfon, zablokujmy powiadomienia z Facebooka, Instagrama i poświęćmy czas jedynie Stwórcy. Wiem, że o wiele łatwiej jest lajkować kolejne zdjęcia znajomych, ale znajdując chociaż 15 minut dziennie na intymną rozmowę z Bogiem Wszechświata, możemy zyskać o wiele więcej niż podziw znajomych.
3. Atmosfera
Gdy już mamy wygospodarowane czas i miejsce naszej modlitwy, trzeba zadbać o panującą atmosferę. Cisza to przestrzeń, w której najgłośniej mówi Bóg. Wyłączmy wszelkie grające urządzenia, uklęknijmy lub usiądźmy, gdy klęczenie sprawia nam kłopot. W rozmowie z Bogiem nie chodzi o stękanie z bólu, ale o skupienie się na Nim – pokutować można w innej formie, np. postem. Pomocne może być także zapalenie świecy jako znak „światła Chrystusa”. Ten zewnętrzny akt pomoże nam uświadomić sobie, że w pomieszczeniu, w którym właśnie jesteśmy, jest sam Bóg, że za moment wejdziemy w niezwykłą i intymną relację z samym Stwórcą. Warto również ustawić sobie na linii wzroku krzyż lub obraz, np. Jezusa Miłosiernego. Pomoże nam to skupić się na Nim i pamiętać o Jego stałej obecności.
4. Świadomość
Na początku modlitwy uzmysłówmy sobie jej prawdziwy sens. Modlitwa to nie recytowanie z pamięci wyuczonych fraz, powtarzanych jak mantra do ściany. Modlitwa to przestrzeń, w której spotykamy się z samym Bogiem. Oczywiście, że znane modlitwy, jak Koronka do Bożego Miłosierdzia czy Różaniec, są piękną formą kontaktu z Nim także przez ręce Maryi, ale nie możemy zatracić prawdziwego znaczenia rozmowy z Bogiem. Modlitwy są środkiem do celu, a nie celem samym w sobie. Celem samym w sobie jest spotkanie z naszym Zbawicielem. Ważne jest też stałe przypominanie sobie przed modlitwą swojej prawdziwej tożsamości. Skoro Bóg jest kochającym Ojcem, to ja jestem jego ukochanym dzieckiem, którego On nigdy nie odtrąci i nie odrzuci. Gdy klękamy do modlitwy ze świadomością Jego niezgłębionej obecności (nie jest ograniczony ani czasem, ani przestrzenią), w miejscu, w którym się modlimy, oraz tego, że jesteśmy dzieckiem samego Boga – stwarzamy możliwości pięknego modlitewnego spotkania, w którym Jego miłość będzie nas ogarniać, przemieniać i odnawiać.
5. Słuchanie
Gdy jesteśmy już właściwie przygotowani, nie przejmujemy się pędem świata i skupiamy jedynie na Bogu. Rozpoczynając modlitwę, nie możemy zapomnieć o jednym – o słuchaniu Stwórcy. Modlitwa to rozmowa, a rozmowa to korelacja dwójki lub więcej osób. Modlitwa nie jest monologiem, ale dialogiem. Dajmy możliwość Duchowi Świętemu, aby do nas mówił. On naprawdę mówi, musimy Mu tylko na to pozwolić. Warto także do naszej modlitwy włączyć krótką lekturę słowa Bożego i medytację nad nim. Wybierzmy jeden fragment i czytając go, zastanówmy się, co przez te słowa mówi do nas Bóg. Możemy także, wykorzystując nowe technologie, uruchomić w naszym laptopie „Adorację on-line” i w ciszy uwielbiać Boga ukrytego w Najświętszym Sakramencie. Jest mnóstwo sposobów na owocne spotkanie z Bogiem, każdy z nas jednak z pomocą Ducha Świętego musi znaleźć swój. Jezus pragnie przemieniać nasze serca, odnawiać nas, umacniać, pocieszać, podnosić z upadków. Zapewniał przecież, że będzie z nami przez wszystkie dni, aż do końca świata. On zna doskonale nasze wnętrze. Mówmy Mu o naszych potrzebach, troskach, prośbach, ale zostawmy Mu także przestrzeń do działania. Jemu naprawdę na nas zależy
Tekst pochodzi z "Niedzieli Młodych" nr 4/2021: Zobacz PDF
- Szczegóły
- Odsłony: 5
Agnieszka Konik-Korn 2020-11-18 07:15 źródło: https://www.niedziela.pl/
18 listopada 1914 r. 16-letnia Karolina Kózkówna, broniąc swej wolności i godności oraz dziewczęcej czystości, poniosła śmierć z rąk rosyjskiego żołnierza. Dziś w podobnej sytuacji czytalibyśmy pewnie krzyczące nagłówki kolorowych pism, po których kilka chwil później słuch by zaginął. Historia Karoliny przetrwała już wiek, a jej krótkie życie jest dla wielu świadectwem, które wbrew panującej modzie i promowanym wzorcom pociąga coraz więcej ludzi młodych i starszych, o czym świadczą statystyki odwiedzających to miejsce osób.
O błogosławionej zafascynowane nią osoby mówią po prostu: Karolina. I nie mówią o niej nigdy w czasie przeszłym.
- Wierność Temu, Który jest nieśmiertelny, sprawiła, że Karolina żyje, śmierć jej nie unicestwiła, ale stała się jej nowym narodzeniem - mówi ks. Zbigniew Szostak, kustosz sanktuarium bł. Karoliny Kózkówny w Zabawie. - Wielu ludzi odnajduje w niej wzór do naśladowania, bo ona nie jest „z księżyca”, ale jest zwyczajną dziewczyną, która żyła wśród zwyczajnych ludzi. Tym bardziej więc jej świadectwo przekonuje, że świętość jest do osiągnięcia przez każdego z nas.
Ona tak działa!
Ks. Piotr Adamczyk, rekolekcjonista blisko związany z sanktuarium w Zabawie, mówi o Karolinie, że to - obok Matki Bożej, św. Faustyny czy Małej Tereski - jedna z kobiet jego życia. - Karolina uczy mnie piękna, bo w jej osobie odbija się piękno Boga. Ma jasną duszę i wewnętrzny blask, które dają nadzieję, że nawet na ugorze urośnie coś pięknego. - Proszę zwrócić uwagę - podpowiada kapłan - że na obrazie beatyfikacyjnym Karolina trzyma na piersi ręce oplecione różańcem. To symbol i przesłanie dla nas: kiedy oplatam różańcem moje życie, dokonuje się we mnie zwycięstwo. Różaniec to bat na diabła, nieczystość i wszystkie pokusy. To upleciony płaszcz czystości, pokory i prostoty, który daje prawdziwą moc i siłę. Karolina zdawała sobie z tego sprawę.
- Podczas spowiedzi często mówię ludziom zagubionym w grzechu nieczystości: Jedź do Zabawy i proś Karolinę o siły do zmiany życia! - mówi ks. Adamczyk. - Jadą i wracają do mnie później świadectwa uzdrowień serca. Jeden człowiek dotarł do Zabawy już po zamknięciu kościoła. Modlił się, klęcząc przy zamkniętych drzwiach. Nawrócił się. A nawet teraz, przed naszą rozmową spowiadałem osobę, którą Karolina przyprowadziła do sakramentu pokuty po 30 latach. Ona tak działa! - mówi ks. Adamczyk. - Jest jak mała świeczuszka w mroku...
Proste środki i wielkie dzieła
Bł. Karolina Kózkówna jest patronką Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży. Znanym dziełem, powstałym z inspiracji jej życiem, jest Ruch Czystych Serc. Sanktuarium bł. Karoliny w Zabawie i jego otoczenie wciąż się rozwijają, działa tu Stowarzyszenie Pomocy Ofiarom Wypadków i Katastrof Komunikacyjnych oraz Przemocy „Przejście”, które wciąż poszerza swoją ofertę, wychodząc naprzeciw ludzkim potrzebom w najtrudniejszych życiowych doświadczeniach.
- Karolina ukierunkowuje na działania, które wynikają z jej życia - mówi ks. Szostak. - Dlatego w naturalny sposób wprowadza nas także w trudne tematy, takie jak: czystość, wolność od uzależnień oraz śmierć bliskich osób. Ona uczy nas także, że trzeba kształtować swój charakter, troszczyć się o własny rozwój i dzielić się tym z innymi.
Karolina angażowała się tam, gdzie postawił ją los, i korzystała z prostych środków, które miała do dyspozycji - gruszy, pod którą katechizowała, biblioteki wuja Franciszka, w której pomagała, umożliwiając rozwój intelektualny także dorosłym. - Te proste środki stały się trampoliną, która wyniosła ją do wielkich dzieł - podkreśla ks. Szostak. - Dlatego i dziś Karolina żyje w dziełach, poprzez które dostrzegane są najdelikatniejsze ludzkie problemy i potrzeby.
Dlaczego nie ja?
„Święci nie przemijają. Święci żyją świętymi i pragną świętości” - mówił papież Jan Paweł II podczas kanonizacji św. Jadwigi. Ks. Adamczyk przywołuje słowa Papieża i podkreśla, że te zdania dotyczą każdego z nas: - Wielu spotykających bł. Karolinę zadaje sobie kluczowe pytanie: skoro ona, taka młoda, mogła zawalczyć o świętość, to dlaczego ja nie mogę tego uczynić?
Świadectwo Karoliny pociąga ludzi do zakochania się w Bogu. To skutkuje większym otwarciem się na ludzkie potrzeby, rozwija wyobraźnię miłosierdzia, która dostrzega nie tylko ofiary, ale i sprawców. Wielkie dzieła tworzone za wstawiennictwem bł. Karoliny rozrastają się, bo wychodzą z korzenia, jakim jest Pan Jezus.
- Karolina mówi nam o konkretnych sprawach, które powinny być dla nas ważne - zauważa ks. Piotr. - Ona wskazuje: chodź na Mszę św., spowiadaj się, czytaj Słowo Boże, niech w twoim życiu będzie miejsce także na pokutę, ale żyj radośnie! - podkreśla kapłan.
2020-11-18 07:15
Strona 4 z 4
- start
- Poprzedni artykuł
- 1
- 2
- 3
- 4
- Następny artykuł
- koniec